Bardzo sę cieszę, że mój Mąż wpadł na ten pomysł – samochodem na sam koniec Chorwacji. Sama nigdy bym nie wybrała tego miejsca na wakacje, ale cóż, wielu mówiło i mówię ja, Chorwacja jest zachwycająca.
Dzięki podróży samochodem mieliśmy niepowtarzalną okazję ujrzeć cały przekrój krajobrazu chorwackiego. Żałuję, że większość trasy pokonuje się autostradą, bo nie udało mi się zrobić wielu pięknych ujęć, które głęboko zapadły mi w pamięć.


Najbardziej zaskakujące były zmiany krajobrazu przed i po wyjeździe z tunelu. Z jednej strony zieleń, a po drugiej już krajobraz niemal „księżycowy”. Właściwie nie powinno to dziwić, zwłaszcza gdy tunel przebiega 6km! w głębi góry.

Góry Dynarskie to najpiękniejszy masyw górski jaki dotąd w życiu widziałam!

Cały czas miałam nieodparte wrażenie, że jest to makieta do filmu, a nie dzieło natury. Jasne, wapienne skały, porośnięte skromną roślinnością, odcinały się wyraźnie, niemal jak wycięte z kartonu, na tle błękitnego nieba.
Potem krajobraz gładko przechodzi w łagodne wzgórza, śródziemnomorskie „fiordy” i żyzne pola uprawne.




Po drodze lokalne winiarnie ( polecam tą w okolicy Opuzen), a 25km przed Dubrownikiem, bo tam zmierzaliśmy, co kawałek stragany z lokalnym jedzeniem.

…no i oczywiście oliwą, winem i rakiją 😉
My zmierzaliśmy do Dubrwonika, ale na samym mieście skupię się w osobnym poście. Nie nastawialiśmy się na dużo jeżdżenia, ale zaliczyliśmy jedną wycieczkę w kierunku granicy z Albanią.
Wiele osób sugerowało, że nie da się odpocząć w kurorcie ( jednak nam się udało 😉 , ale podczas tej wycieczki odkryliśmy zaciszną miejscowość Molunat.

Jest to malownicza wioska rybacka z największym chyb apolem namiotowym / kampingowym jakie tam widzieliśmy. Ponad 80% wakacjowiczów to byli Polacy.

Na miejscu jest sklep i restauracja z owocami morza, których ceny nie zabijają. Jest też spokojne kąpielisko i widać, że miejscowość jest przygotowana pod turystów, choć wygląda skromnie.
Dojazd jest dobrze oznakowany, choć zjazdy do miejscowości z głównych dróg wyglądają jak dojazdy do posesji i trzeba być czujnym.
Molunat jest spokojne, malownicze i panuje tam niesamowita energia – mnie oczarowały stare zabudowania i wiekowe gaje oliwne. Wprawdzie byliśmy tam przed całkowicie rozszalałym sezonem, czyli pod koniec czerwca, jednak okolica wygląda na senną i raczej dopiero rozwijającą się „pod klienta”.


Jeden z charakterystycznych elementów chorwackiego krajobrazu, porzucone samochody, stare, urocze modele ( choć ten wyglądał na jeszcze używany).




Urocze, stare zabudowania do których prowadził stary gaj oliwny. Nie umiem tego wyjaśnić, ale panowała tam niezwykła atmosfera – nie wiem czy to fakt, że byłam tam całkiem sama i rozmyślałam o tym, jak ciężko musi się żyć w kraju, w którym dosłownie wyrywa się ziemię kawałek po kawałku skałom…miałam wrażenie, że czuć tam energię tych wszystkich ludzi, korzy latami pracowali tam przy zbiorach.



W okolicy kupiliśmy oliwę od gospodarza, zjedliśmy w miejscowej restauracji ( mąż zachwala ośmiornice ).

Na mnie oczywiście wciąż robi wrażenie, że w Chorwacji można pójść na spacer i przynieść zerwane po drodze zioła do obiadu, które mi z trudem udaje się utrzymać w donicy na swoim balkonie 😉

Nie mówiąc o popularnych owocach…

Na koniec zupełnie nie chronologicznie, urocza miejscowość w okolicy Parku Narodowego Krka.




Chorwacją rządzą koty 🙂



c.d.n.