Wyjeżdżając z Japonii zarzekałam się, że nigdy tam nie wrócę. To dziwne…bo ciągle opowiadam o Tokyo. Zasiało we mnie jakieś ziarno niedosytu. Segreguję więc wspomnienia, przeglądam zdjęcia, i sama siebie zaskakuję odkrywanymi szczegółami… Więc już teraz z perspektywy spokoju … ludzie Tokio, dużo zdjęć.
Codzienna droga do i z miasta, „nasza” stacja kolejki .
w handlowej dzielnicy, w ramach rozrywki…
ja (176cm) 😉
Najbardziej lubię te migawki z dzielnicy Yanaka, wydaje mi się, że tam najłatwiej zaobserwować zwykłe życie. Zaryzykowałam wejście w wąskie uliczki, ale okazały się takim labiryntem, że po 5 minutach się zgubiłam.
Pisałam już o tym, ale totalnie urzeka mnie wykorzystywanie każdego skrawka ziemi na ogródek, z okien naszego mieszkania widzieliśmy krzaki pomidorów, kapusty i innych warzyw, rosnących na jakimś skrawku ziemi nawiezionej pomiędzy domy.
kwiaciarnia
Krawiec…za szybą w głębi pan z miarką na szyi „obskakujący” innego ważnego pana (sądząc po mnie) 😛 . Od razu przypomniało mi się milion scen z filmów o Yakuza 😀
starszy człowiek odpoczywający w drodze , nie wiem o czym rozmyślał, ale zwrócił moją uwagę taki przycupnięty, drobny
tego miejsca nie zapomnę nigdy, pamiętam dokładnie, jakoś po 17.00 – słońce już się chowało (zachód było 19.00)- było piękne światło, cisza, powietrze lepkie od upału i wtedy zobaczyłam malwy 🙂 . Pomyślałam o domu 🙂
sushi market – około 17.00 ceny spadają bardzo w dół i wszystko można kupić za grosze, z relacji kolegi wnioskuję, że niebo w gębie 😀
sklepik, który zrobił furrorę na instagramie – miejscowe rękodzieło (sprawdziłam)
najlepsze kawa w dzielnicy – YANAKA CAFFEE . Minia kafejka i palarnia
dzieciaki
roślina najważniejsza dla każdego Japończyka – ta pani niemal z nabożną czcią dotykała pędów
u schyłku dnia, japońska mama – zawsze z nosidłem, nieraz do niego doczepione drobne zakupy, wózki chyba nie mają tu prawa bytu…chyba, że rower
lubię te kolory
zawsze mnie fascynowali mnisi, udało mi się kilku spotkać. Spotkałam jeszcze kapłana, wyglądał niesamowicie, ale kiedy zauważył, że zbliżam aparat do twarzy, spojrzał tak, że obleciał mnie starach :))
mikroskopijna staruszka zamiatająca przy świątyni
na zakończenie zabawne wspomnienie z ulubionej miejscówki „na skrzynkach” – wyborne piwo, sake, jedzenie z „budki”. Pragnę jednak zwrócić uwagę na mistrza drugiego planu 😉
żegnaj Tokio
An